Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2016

usiądź i weź oddech

Ostatni czas był dla nas dość chorobowy więc pisanie jakoś było nie po drodze za to ile tematów w głowie...  Dziś będzie raczej długo. Matka na L4 a dziecko w żłobku.  Taka sytuacja gościła u nas w domu cały, calutki tydzień. Dziwne uczucie odprowadzić dziecko i wrócić do domu leżeć. W sumie na nic innego nie było mnie stać więc opieka nad Młodym byłaby trudna no i mogłabym go zarazić czego najbardziej chyba się obawiałam.  Oczywiście nie obeszło się bez komentarzy choćby sąsiadek skąd to ja wracam i gdzie zostawiłam dziecko. Specjalnie mnie to nie ruszało - miałam jeden kierunek łóżko.  Początkowo miałam wyrzuty sumienia z tym L4 i żłobkiem. Małżu skutecznie mi wytłumaczył, że skoro mam gorączkę, nie mogę mówić i kaszlę jakbym płuca miała wypluć to mam źle w głowie jak tak myślę... Wykorzystałam ten czas na zdrowienie. Na serio. Nie biegałam ze szmatą, nie sprzątałam namiętnie... leżałam. I tego mi było trzeba. Plac zabaw. Jak trochę odzyskałam siły w piątek wybraliśm

L4

Choroba pięknie  nazwana zapalenie krtani, tchawicy  i jeszcze czegoś uziemiły mnie w domu. Pierwszy raz od urodzenia Młodego leżę  w łóżku i choruję.  W domu bałagan, Młody w żłobku... a co robi Matka Polka? Kaszle i smarka  na potęgę licząc na cud 😉 Koniec wieści z frontu 🏠

przełom ?

Jakiś czas temu mieliśmy w żłobku piknik rodzinny. Udaliśmy się na niego wszyscy. Choć była sobota Małżu musiał wziąć wolne ale udało  się bez problemu. Dobrze się bawiliśmy. Skakaliśmy na trampolinie, zamku dmuchanym....  W poniedziałek trzeba było wrócić do rzeczywistości żłobkowej na nowo. Pierwszy dzień bez płaczu przy rozstaniu, drugi dzień bez płaczu... i już tak zostało. Dziś nawet był uśmiech i papa więc chyba nastąpił ten przełom na który czekałam. Chyba nikt się nie zdziwi jak napisze, że jest mi lżej na sercu. Zawsze wiedziałam że po kliku minutach się uspokajał i dobrze bawił, czego dowodem były zdjęcia od Cioć ze żłobka ale rozstania były trudne. Niesamowicie cieszę się z takiego obrotu spraw. Przypuszczam, że czasem płaczki się zdarzą ale ufam nie będzie to normą. Udanego weekendu :) 

zatkało mnie

Odruchowo odbieram w pracy telefon... Słyszę Witaj ... Zerkam na wyświetlacz i nie wierzę. Słucham co mówi i nie rozumiem w szoku. Chciałbym Was odwiedzić, bo jakoś jeszcze nie wyszło a będę koło Was przejeżdżał...  Nie widzieliśmy się z K. jakieś 5 lat...  1200 km to sporo na odwiedziny jak kiedyś. Tak nas życie rozrzuciło.  Ciesze się, że może się uda spotkać za kilka dni. Bardzo bym chciała aby wszystko poszło po naszej myśli.  Wciąż czuję się "zatkana" 

poniedziałkowy poniedziałek

Kolejny tydzień się rozpoczyna, a ja nie wiem kiedy poprzedni zleciał. Czas ostatnio tak szybko leci... Weekend mieliśmy bardzo intensywny. W sobotę byliśmy na pikniku rodzinnym w żłobku. Całkiem fajnie zorganizowane spotkanie. Młody się wyszalał :) a o to chodziło. W niedzielę  byliśmy w parku trochę od nas oddalonym ale za to z super placem zabaw później mieliśmy gości i zleciało. Ten tydzień zapowiada się równie intensywnie. Nie dość, że Małżu na 3 dni wyjeżdża to jeszcze ja mam wizytę u lekarza i nie wiem co dalej... Liczę, że uda się wszystko ogarnąć. Spokojnego dnia :)

"huraoptymizm" czy czarna dziura ?

Moje emocje są gdzieś pośrodku między wielkim optymizmem a czarną dziurą. Wyniki badań nijakie. Marker w normie - czyli raczej nie nowotwór, ani endometrioza. Z drugiej strony to coś powiększyło się o 7 mm w ciągu 2 tygodni - czyli raczej niezbyt dobrze, bo błąd pomiaru nie jest tak duży... Lekarz nie powiedział, wszystko dobrze. Zawiesiłam się gdzieś w myślach. Skierowanie do kliniki dostanę za tydzień. Czekam