Posty

Wyświetlanie postów z lipiec, 2015

marudzenie, narzekanie, straszenie i czarnowidztwo...

Nie wiem jak to jest ale zauważyłam taką tendencję. Jeśli jeden człowiek zacznie narzekać to za chwilę narzeka już całe jego otoczenie... Ostatnio wokól nas plaga...  Zaczęło się od tego, że wybraliśmy żlobek dla Młodego, a nie opiekunkę... 99% osób które to słyszą zaczynają nas straszyć co to się tam dzieje i co rusz to problemy. Czasem reakcja na tą wiadomość połączona jest z biadoleniem nad losem Młodego i naszymi nerwami. Jak słyszę "takie to straszne" to czuję jakbym o jakiejś chorobie informowała a nie o tym, że za miesiąc zaczynamy nowy etap - przyzwyczajanie do żłobka. Jak będzie, zobaczymy ale wszelkim malkontentom mówimy, że to nasz wybór i tyle. Opiekunka może i fajna jak się ma z polecenia i ma na to kasę... no ale... Inna sytuacja... T. była w szpitalu na jakichś badaniach. Jak wychodziła dali jej skierowanie do chematologa, że nie do końca ok z krwią i tyle. Rozmowa z Nią była masakryczna... " Będę miała nową przyjaciółkę, białaczkę. Zobaczycie." No

koniec z karmieniem

Upalnie się zrobiło... ledwo człowiek się obróci to już cały mokry. Zupa gorąca, tyle co ugotowana nawet nie paruje... Młody śpi, a ja z kotem odpoczywam. Czy ja dobrze napisałam??? Odpoczywam. Tak, znam takie słowo ;) Ostatnie dni były pełne bo goście, bo to i tamto jeszcze. Dziś w końcu usiadłam i siedzę. Kot wygrzewa moje kolana jakby była zima, a nie 35 stopni w cieniu, no ale cóż w końcu usiadlam więc korzysta. Garść faktów z ostatnich dni: Młody przestawił się w zupełności na mleko na receptę, więc od tygodnia nie karmię. Kompoty z czereśni zrobione, czekają na miejsce w piwnicy :) Małżu regularnie wraca do domu ok 16:15 (huraaaaaa!) Przeziębiłam się na maksa ale jeszcze jak Matka Polka daję radę ;) Jak się z tym wszystkim czuję? Bardzo się cieszę, że popołudniami mam Małża w domu. Muszę się tylko nauczyć jak Go wykorzystać :P ;) Poza tym wczoraj odkryłam jak dobry jest ser żółty (!) Już zapomniałam jak smakuje ;) i taaaaakie odkrycie zrobiłam, że cały zjadłam :D dobrze,

zazdrość

Kiedyś już o tym chyba pisałam więc jeśli się powtórzę wybaczcie... Mamy w Rodzinie taką jedną -M- matka dwójki dzieci, nie pracuje z wyboru, mieszkają w mniejszej miejscowości. Dzieci w wieku szkolnym, Mąż pracuje, dom - Babci - razem z Nią mieszkają. Od jakiegoś czasu kontakt jakby się urwał, choć w sumie nigdy bardzo bliski nie był... Rozmawiamy ostatnio z D ot taka rozmowa o wakacjach. Po czym dowiadujemy się, że M się nie odzywa bo nam zazdrości, bo nam to się powodzi bo: *kupiliśmy mieszkanie ( że na kredyt to się przecież spłaci samo !! ? ) *robiliśmy remont mieszkania (w sumie to tylko łazienki - każdy widzi co chce) *mamy udanego Syna ( Oni mają dwójkę dzieci) * oboje mamy pracę (mamy to prawda, ale M nikt nie kazał rezygnować z pracy) *układa się nam w małżeństwie... Wszystko co mamy to wynik naszej pracy i serca. Szkoda, że zazdrość niszczy relacje z ludźmi. Miało być jeszcze o wszystkowiedzących najlepiej na temat mojego dziecka i wszelkich alergii ale już mi prz

podsumowanie (?) pourodzinowe

Nie wiem czy kiedyś cokolwiek podsumowałam na blogu a po urodzinach to już na pewno nie. Śmieszne było wczoraj to, że każdy kto składał mi życzenia telefonicznie lub osobiście pytał "jak się teraz czujesz??" ... conajmniej jakbym znów w ciąży była ;) Ostatni rok był oczywiście przełomowy ze względu na Młodego ( który teraz daje mi odetchnąć smacznie drzemiąc - chwilo trwaj!). Dodatkowo utwierdziłam się w przekonaniu, że moja praca będzie wymagać zmiany (ale o tym kiedyś). Z Małżem układa się nam bardzo dobrze. Innych przełomów brak ;) Jestem szczęśliwą żoną i matką :) Oby tak dalej! :)) Ze spraw bieżących ... MŁODY Za miesiąc i kilka dni wystartujemy z projektem "żłobek". Napawa mnie to lękiem o dobro Młodego jednak widzę że już nie jest taki maciupki , na placu zabaw ogląda się za dziećmi, śmieje do dorosłych więc myślę, że źle nie będzie. Muszę tylko przeorganizować sobie w głowie, że to jest dobre, bezpieczne miejsce - pierwsze dziecko to jednak same wyzwan

30

Rzadko ostatnio piszę bo jakoś czasu mało... gdybym umiała pisać na komputerze siłą myśli zapewne codziennie byłaby nowa notka ;) takich zdolności nie posiadam więc jedna na jakiś czas musi wystarczyć. Wielkimi krokami przybliżają się moje urodziny... 30 ... kiedy to zleciało (?!!) Ostatnie dni upływają pod znakiem kryzysu. Młody mnie irytuje ciągłym jęczeniem, Małżu wciąż mówi "odpocznij" i choć ma rację trudno mi wypocząć, chciałabym już jeść wszystko ale mleko na receptę nie jest wystarczająco tolerowane przez Młodego... dużo mogłabym narzekać ale po co się denerwować, wszystko minie. Prawda? W piątek byłam z Młodym na przetkaniu kanalika łzowego. Byliśmy dzielni! Gdybym nie była pierwsza w kolejce to byłoby gorzej... jeden Tatuś zemdlał więc zrobiło się niezłe zamieszanie. Dobrze, że my już byliśmy po ... Małżu w nowej pracy. Powoli ogarnia :) super jest to, że wraca o normalnej porze i nie musi w domu pracować. Ja popołudnia będę mogła czasem spędzić poza domem i wsz