Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2016

potrzebuję kopa

O sytuacji w mojej pracy pisałam ostatnio. Niestety po wszystkich rozmowach nie mam żadnej odpowiedzi. Nie wiem jak to rozumieć. Wypłata nie daje złudzeń. Mają mnie w nosie... a na to się nie zgadzam. Znalazłam 3 oferty na które realnie wydaje się, że mam szansę i będę wysyłać CV muszę tylko wysmażyć list motywacyjny. Jakoś ciężko mi to idzie. Mimo złości na aktualną sytuację obawiam się zmiany więc trudno mi cokolwiek.Czuję coś na kształt niemocy ale wiem, że muszę się ogarnąć. Wszystko jakoś się złożyło. Młody codziennie płacze w żłobku jak go zostawiam... a już tak nie było. Ufam, że będzie lepiej. Chciałabym, żeby wywiązywali się z regulaminu i oddali nam kasę za to za co nie odliczyli... Takie życie

Dzięki

Jak mawia moja Babcia "...Dzięki Bogu, że Bogu dzięki! Bo jakby tak nie daj Boże, to niech Pan Bóg broni..." Małżu w piątek poszedł na rozmowę do starej Firmy. Oczywiście wcześniej wyraziłam swoje obawy ale powiedziałam też idź, powodzenia :) Rozmawiał z dyr. zarządzającą Wyszło, że im się pedagodzy posypali, więc mógłby wrócić tu i tu tak i tak ale decyduje dyrekcja danego ośrodka. Poszedł i tam na rozmowę. Powiedział co i jak... Dowiedział się co i jak. Tego samego dnia dostał propozycję... Na którą się nie godzi. Bo raz, że teraz zarabia więcej cale 150 zł brutto ale jednak. Dwa posypał im się zespół więc pracy będzie więcej niż wtedy kiedy odchodził... a Starej Firmie nie zależy. Ciesze się, że sam się o tym przekonał. Przeliczył finanse, koszty takie jak brak czasu dla Młodego bo to i tamto... Drugi tydzień żłobkowania po chorobie przed nami... oby nie przed chorobą. Powoli zaczynam wątpić w zdrowie Młodego. Wczoraj coś Mu z nosa leciało ale tylko chwilami. Nie

styczeń ..

Ostatnio rzadko tu bywam. Wiele energii pochłania życie codzienne a blog to dokładka do tego co wokoło. Trochę mi Was brakuje ale jednak po 8 godzinach przy komputerze w pracy nie mam ochoty na ślepienie w ekran telefonu czy tableta. Ostatni czas był trudny. Pewnie dlatego unikam częstego pisania bo jedyne co to wylewałabym swoje stresy. Z jednej strony może i dobrze z drugiej niekoniecznie. Dwa tygodnie Młody był chory. Złapał endowirusa z wysypką i gorączką. Na dodatek mieliśmy mieć wizytę u alergologa. Poszliśmy z podleczonym dzieckiem ale nic konstruktywnego z wizyty bo cóż Pani mogła powiedzieć. Tydzień ja siedziałam z Młodym, drugi tydzień Małżu, a od wczoraj do żłobka. Lamenty wielkie. W końcu od 12 grudnia do 18 stycznia był tam cale 3 dni bo albo był chory albo były Święta i wolne. Znów trudno mi o tym myśleć, Marzę o chwili gdy Młody pomacha mi na pożegnanie i pobiegnie się bawić.  Rano o 6:30 w śnieg i mróz pchając wózek trochę czuję się jak wyrodna matka nie mająca ser