Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2014

stres

Weekend można powiedzieć wyszedł nam na zero. Sobota straszna niedziela bardzo miła... ale od początku. W sobotę miałam zaplanowane usg. Czułam zdenerwowanie bo niestety do mojego lekarza nie było miejsc nie mówiąc, że w ogóle był problem, żeby utrafić we właściwym tygodniu. Wchodzę, Pani która kiedyś mnie już zraziła do siebie, no ale wyboru nie miałam :(. Niby miła więc powoli się rozluźniam. Słyszę serce, myślę jest dobrze. Cierpliwie czekam aż skończy, choć z każdą minutą strach rośnie, co Ona tam zobaczyła... Skończyła. Ogarnęłam się, dostaje opisane usg i słyszę... M yślę, że lekarz kierujący Panią informował w kwestii ryzyka możliwych aberracji chromosomowych. Długo walczyłam o zmierzenie przezierności wyszło mi 25mm - granica normy. Późno Pani przyszła na to badanie. Kości nosowej nie udało się zauważyć. Ja zleciłabym, dodatkowe badania ale już będzie za późno za 2 dni. Nawet prywatnie nie wiem czy ktoś Pani to zrobi. No nie wiem. Proszę skonsultować to z lekarzem prowadzącym

biurosfera

Dziś trochę o pracy... Jakiś czas temu zatrudniliśmy Nową ( do dwuosobowego działu) zamiast Asystentki która przechodziła do innej firmy. Początkowo Nowa była zwyczajnie "nowa" więc każdy coś zagadał, zapytał o weekend robiąc kawę, takie tam. Z czasem jednak Nowa jakby zdziczała. Coś się do Niej mówi zwracając się po imieniu a Ona nic. Nie byłoby to dziwne gdyby było kilka osób o tym samym imieniu ale nas akurat nie ma dubli ;) Biega za swoją przełożoną tuptając tak, że wszystkich na openie (open space) wkurza. Obiad każdy z nas je w kuchni. Mamy do tego stół krzesełka, przy okazji zawsze można z kimś zagadać, pośmiać się z sytuacji z klientami ale to nie dla Nowej. Ona woli podgrzać jedzenie i popędzić do swojego biurka. O zgrozo! Zapach unosi się w całym biurze... Delikatnie zwracałam uwagę, ale nic to nie dało. Dziś kolejna sytuacja, która zaowocowała kolejnym zwróceniem jej uwagi. Nowa chciała generalnie dobrze papier na którym kiedyś przy złych sterownikach nadrukował

wtorek

Nic specjalnego dzień jak każdy inny, a przynajmniej jego początek. Ostatnio dopadły nie przemyślenia dotyczące "stanu błogosławionego". Piękna nazwa, w związku z tym kobieta powinna tryskać wszystkim co najlepsze, wdziękiem, humorem, być rozanielona i wszystko co najlepsze powinno być wokół niej. Teoria jest piękna, jednak w praktyce nie tryskam pięknem i dobrem na każdym kroku. Do rozanielenia mi daleko szczególnie gdy biegnę do łazienki nie mogąc powstrzymać wymiotów, a i w innych sytuacjach zazwyczaj nie jest mi do śmiechu. Błogosławionym to można mojego Małża nazywać, który co ranek śniadanko mi robi, obiad do pracy pakuje, zakupy przynosi, sprząta i nie wyrzuca mi tego, że nie oglądnę z nim filmu choć jest dopiero 21. Pan G ostatnim razem stwierdził Niedługo powinno być lepiej, II trymestr jest spokojniejszy . Oby miał rację bo jednak chciałabym, żeby w Święta móc cokolwiek zjeść nie zastanawiając się nad skutkami. No i tak..

po weekendzie - nic nowego

Weekend należy zaliczyć do udanych. Piękne słońce sprawiło, że sobotę w większości spędziliśmy poza domem w związku z czym nasze twarze zarumieniły się niczym brzoskwinki :) Niedziela zaowocowała przypadkowym spotkaniem znajomej - było wesoło i bardzo miło... Dziś niestety trzeba było z rana wyruszyć pomimo kapiącego deszczu na wyprawę do pracy. Szczęśliwie się składa, że moje samopoczucie jest lekko lepsze w związku z czym ogarniam temat na ile się udaje. Przed nami szary tydzień zakończony sobotnim usg. Lekki stres mnie dopada ale mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Ogólnie nic nowego, ale chciałam napisać :)

początek wiosny

Jeśli kolejne miesiące byłyby tak ciepłe jak dzisiejszy dzień byłabym w pełni szczęśliwa. Jakoś zima w tym roku nie była dla mnie dobrą porą roku. Mimo że realnie mamy się z czego cieszyć to działała na mnie depresyjnie i przygnębiająco. Na całe szczęście najbliższy weekend Małż ma wolny tak zupełnie wolny od wszystkiego ;) w końcu uda się nam go spędzić razem :) Z cyklu opowieści dziwnej treści... tym razem o sąsiadach Ogólnie po ponad półrocznym mieszkaniu w bloku stwierdziliśmy, że źle nie jest. Jako, że blok z wielkiej płyty słychać czasem jak ktoś łóżko rozkłada ale nie jest jak w poprzednim mieszkaniu, że z sąsiadami przez ścianę można było rozmawiać. Trochę gorzej z wentylacją - przenoszą się do nas zapachy głównie kuchenne choć może to ja jestem wyczulona na "takie sprawy". Pewnego do południa ok 11.00 Małż szykuje się do pracy a tu ktoś się dobija do drzwi. Otwiera, patrzy jakaś kobieta. Pyta o co chodzi, a ona, że mamy nie słuchać głośno muzyki bo ona telewizo

mężczyzna a ciąża

W ubiegłym tygodniu zauważyłam u Małża dziwne objawy... A to ma wzdęcia, a to jest mu niedobrze; marudzi, że brzuch ma taki ... no On nie umie powiedzieć jaki; zachcianki też ma i zapachy go odrzucają. Wszystko wskazuje na ciążę. wszystko byłoby ok gdyby nie to, że jakby no, On nie może być w ciąży. Doszłam do tego, że może za dużo Mu narzekam i tak mu się teraz zrobiło, że mu się w głowie to wszystko tak wizualizuje i odczuwa. Poza tym jest bardzo troskliwy i wyrozumiały. Gotuje obiady, pomaga sprzątać, prać, robić zakupy. Z wiadomości nowości... Inne: W weekend byliśmy w teatrze - dostałam zaproszenie w pracy do reprezentowania firmy no więc poszliśmy i choć był to spektakl dla dzieci można było się pośmiać :) Ciąża: W czwartek przymusowa dodatkowa wizyta - plamienia :( i okropne bóle głowy. Niestety wczoraj z tego bólu wieczór czule obejmowałam muszlę :( Domek: Planujemy remont łazienki jak będę jeszcze w jednym kawałku. Wielkie wyzwanie na 3 m kwadratowych... Praca: Na

W nowej odsłonie od zera

W końcu udało mi się przenieść siebie w nowe, inne miejsce. Nie zamierzam zmieniać nic więcej poza tym co było konieczne. Zapewne będzie jeszcze trochę kosmetycznych poprawek ale mam nadzieję, że nikogo to nie będzie zniechęcało. Do napisania :)

testo-post

W nowym miejscu z nową nazwą