Posty

Wyświetlanie postów z marzec, 2015

tak upłynął dzień...

Ostatnie dni płyną jak rwąca rzeka więc trudno mi myśleć, a co dopiero usiąść i napisać cokolwiek... W końcu jednak w ramach "zamawiania zakupów" usiadłam i skrobię dając znać, że żyjemy. Podsumowując ostatni czas... Chrzciny udane, bez wpadek, głupich sytuacji, obrażań itp. Młody jednak ma azs o któym pani pediatra mówi "TO TYLKO PANI WINA! CO PANI TAKIEGO JE?!!" Wg niej skoro nie jem mleka i przetworów, jajek, kurczaka, czekolady, cytrusów, orzechów ... nie wiem cyz to wszystko... to nie robię nic. Poprawa jest a i owszem ale musieliśmy trafić na dobry działający specyfik na skórkę młodego bo moja dieta to jedno, a to, że wszystkie smarowidła do tej pory zaogniały stan to dwa... Oczywiście mam dość słuchania od wszystkich słów SKAZA BIAŁKOWA! Powoduje to u mnie gulę na maksa. Wszyscy chcą dobrze ale mam ich dość. Chyba mogę. Nie wiem kiedy będę znowu... Wszystkim wpadającym z odwiedzinami życzę spokojnego czasu Świąt!

uprzejmie informuję

Na chwilę wpadłam napisać, że żyjemy.  W skrócie. Przed nami Chrzest w niedzielę. Młody zsypany na brzuchu nasakrycznie. Są miejsca jakby go żelazkiem przypiekł. Pani w przychodni. Przecież to alergia ! Co pani jada? Proszę zmienić dietę! Kategorycznie. Miło, że rozpoznała alergię - skoro inny lekarz wstępnie nakreślił AZS ze względu na moje predyspozycje ... Ameryki nie odkryła tlyko liczyłam, że cokolwiek nam na to da. Oczywiście, że nie... Szczęśliwie w piątek idziemy do neonatologa choć porozmawiam z człowiekiem który nie będzie tlyko oceniał co ja jem tlyko popatrzy na dziecko. Moja dieta wykluczyła już jajka, mleko i przetwory, czekoladę, cytrusy... i coś schodzi z buźki ale z brzucha wcale... No ale dla Pani X wszystko to zło... Dobre rady przybywajcie Serce moje zalewajcie... Matko młoda... nie noś nie tul trochę płaczu nie zaszkodzi dziecko kiedyś sobie wynagrodzi będzie mały terrorysta i Cię tylko wykorzysta będzie Ci o wszystko  płakać i po głowie będzie sk

ale o co chodzi?

Finiszujemy z przygotowaniami do Chrztu. Trochę się wszystko poprzesuwało ale dla nas to plus był spory akurat więc ok. Mieliśmy wielki problem z chrzestnymi. Jakiegokolwiek mężczyznę znaleźć było trudno ale się udało. Bardzo się człowiek ucieszył i takie tam ;) z kobietą był też problem, ta nie bo to i to, tamta nie bo tamto... sami wiecie, człowiek chce choć mieć kontakt z tymi ludźmi normalny. Zostały dwie osobniczki płci żeńskiej. Uznaliśmy że najpierw poprosimy D.bo wtedy będzie jedno z jednej strony rodziny a drugie z drugiej. Nie minęła godzina D. sama dzwoni do Małża. Od słowa do słowa... - No a jak Wasz Młody? ¤ Spoko, turla się, no wiesz jak to dziecko. - Fajnie, ale dajecie Mu już normalne jedzenie? ¤ Jeszcze nie. - Jak to nie? To ile będziecie czekać? Kupcie słoiczki i już dawajcie. ¤ Wiesz co no nie, bo mamy problem z wysypką. Mówiłem Ci, że karmiony jest piersią. Skonsultujemy to za dwa tygodnie z neonatologiem. - Co? Potówkami się tak przejmujecie? Bez sensu. ¤