mów mi mistrzu
Weekend choć udany był bardzo męczący. Miałam nie pisać, ale w końcu muszę się pozbyć tego z mojej głowy, wypisać i iść dalej. W czwartek pojechaliśmy pociągiem do T. Nastawiałam się bardzo pozytywnie, najbardziej jak umiałam. Przy okazji wiedziałam, że będzie też K. swoją córkę wychowała, chciała się z Młodym pobawić, coś pomóc, będzie spoko. W końcu nie ma co przesadzać... Jak wysiedliśmy rozpętała się burza więc ze spacerku mieliśmy czekanie na dworcu na taxi, dotarliśmy na miejsce. Wchodzimy a tu koleżanka T. siedzi. " Dobry, dobry... " Kulurka. Idziemy zostawić rzeczy ogarnąć Młdego..m Po czym słyszymyz pokoju obok. ^Ty wiesz, miałaś rację, niestety mały tylko do mamy podobny. - Mmmm- zamruczała T. ^Szkoda nie? Miło się zaczęło. Wparowałam z uśmiechem jak gdyby nigdy nic. To tamto i siamto. Koleżanka T. poszła... Czas na kolację. - Zjedzmy może kolację. * Dobry pomysł Mamo. Pomogę. - A co Ty mi tu wyjmujesz? Chleb wieźliście i masło, jakbym w domu nic nie m...