mów mi mistrzu

Weekend choć udany był bardzo męczący.
Miałam nie pisać, ale w końcu muszę się pozbyć tego z mojej głowy, wypisać i iść dalej.

W czwartek pojechaliśmy pociągiem do T. Nastawiałam się bardzo pozytywnie, najbardziej jak umiałam. Przy okazji wiedziałam, że będzie też K. swoją córkę wychowała, chciała się z Młodym pobawić, coś pomóc, będzie spoko. W końcu nie ma co przesadzać... Jak wysiedliśmy rozpętała się burza więc ze spacerku mieliśmy czekanie na dworcu na taxi, dotarliśmy na miejsce. Wchodzimy a tu koleżanka T. siedzi. "Dobry, dobry..." Kulurka. Idziemy zostawić rzeczy ogarnąć Młdego..m Po czym słyszymyz pokoju obok.

^Ty wiesz, miałaś rację, niestety mały tylko do mamy podobny.
- Mmmm- zamruczała T. 
^Szkoda nie?

Miło się zaczęło. Wparowałam z uśmiechem jak gdyby nigdy nic. To tamto i siamto. Koleżanka T. poszła... Czas na kolację.

- Zjedzmy może kolację.
* Dobry pomysł Mamo. Pomogę.
- A co Ty mi tu wyjmujesz? Chleb wieźliście i masło, jakbym w domu nic nie miała.
* Mamo On nie może jest uczulony. 
- Ale chleb? No przesadzasz.
* Damy Mu ten.
K. w końcu mnie pyta.
# Serio nie może tego chleba?
*Wiesz co. W zasadzie chleb nie powinien mieć mleka ale jak nie znam składu to nie daję, bo później są problemy z brzuchem, skórą, szkoda dziecko męczyć. 
#Fakt. Moja młoda też to miała...

-A co Ty? No dajże Mu, widzisz jak chce! - zwraca się T. do mnie pod nieobecność Małża.
*Nie dam. Nie wiemy czy czegoś nie ma w środku.
- To tylko szynka konserwowa, a to schabik, taki różowiutki ze sklepu. 
*Nie dam Mu chyba, że mamy etykietkę i skład.
-... (coś w stylu foch) 

-Dziecko chce to daj. 
* Babka piaskowa to chyba nie jest najlepszy pomysł.
-Słodkiego Mu odmawiasz
*Tak bo na etykiecie jasno napisali, że w składzie są jajka.

W zasadzie staraliśmy się tłumaczyć rozumieć, że ktoś nie umie zrozumieć. Staraliśmy się jak umieliśmy i jesteśmy na serio z siebie zadowoleni, że nie wyszła żadna kłótnia.
Co prawda na koniec czary dopełniła T. chcąc rano zrobić na śniadanie jajecznicę, bo jaja ze wsi sąsiadka przyniosła żeby Młody mógł dobrych zjeść. Ręce opadły jak zrobiła sałatkę do obiadu i odłożyła dla Młodego z majonezem i śmietaną - bo przecież nie zaszkodzi. Młody był pojedzony zupą więc i tak nie jadł jednak mimo wszystko...
Przykro mi w tym wszystkim było też we względu na Małża. Chciał, żeby Młody z Babcią się pobawił "nacieszył" a niestety Babcia albo jedzenie wciskała albo siedziała przed TV. Staraliśmy się zachęcać, gotować żeby nie musiała wymyślać, żeby miała czas dla wnuka... i nic... kicha.
Mnie tradycyjnie wkurzyło wejście rano do pokoju gdzie spaliśmy bez pukania z tekstem "a co to marudzi, czego płacze?" . Rozumiem, Jej mieszkanie ale zapukać nie zaszkodzi. Małżu się wtedy mył, ja ogarniałam Młodego, nic strasznego ale mnie to denerwuje. Poczułam się jakby sprawdzała czy dziecku krzywdy nie robię. "Bo Babelek (kuzyn Młodego) nie płacze tyle, grzeczny jest" No, żesz... Oni nie są tacy sami...
Z resztą Młody trzyma T. na dystans. Staraliśmy się być naturalni, żeby nie czuł naszych emocji.... Mimo to nie pozwolił się przytulić, nie mówiąc, że sam nie podszedł "na buziaka" jakieś zdjęcie się udało ale.... no nie lubi chyba T. za bardzo. Choć co do lubienia Młodego przez T. też mam wątpliwości. Wszędzie "Bąbelek" na zdjęciach - ulubiony wnuś. Wnuczek też nie ma na zdjęciach...
Szkoda pisać więcej przykładów.
Oczywiście staraliśmy się być uprzejmi aczkolwiek stanowczy i nie dopuszczać, do szkodzenia Młodemu bo w gruncie rzeczy chodzi o jego zdrowie...

Odwiedziliśmy Prababcię. Młody skradł Jej serce :) na pożegnanie tak ją (sam z siebie) przytulił, że wzruszenie wszystkim się udzieliło.

No to się wypisałam.
Będzie dobrze :)
Wpadnę do Was w chwili czasu.  Dobrego tygodnia :)




Komentarze

  1. Przykro, że tak wam wyjazd minął i że rodzina nie rozumie. No i to faworyzowanie. Znam też taki przykład, gdzie dziadkowie nie kryją swej największej miłości do najstarszego wnuka, kiedy mają ich w sumie czworo. Reszta jest pomijana i ewidentnie gorzej traktowana, tłumaczą to ich wiekiem. Tyle że najstarszy od początku był najlepszy i nie przeszkadzało to, że był malutki. No cóż, tak bywa. Ale rozumiem że przykro się robi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh... Tutaj też jest czworo wnucząt. Wszystkie w podobnym wieku między 1 a 2,5 roku...
      Takie życie

      Usuń
  2. Nie rozumiem czasem jak do niektórych nie dociera, że niektórzy nie mogą czegoś zjeść. Mały chce, jak to dziecko - przecież on nie wie, że jak zje babkę to się będzie źle czuł. Od tego są dorośli... Totalny brak pomyślunku z jej strony.

    Co do wchodzenia bez pukania to nasuwa mi się opowieść koleżanki, która lubił spać nago - paradować bez ubrania, jak raz wejdzie bez pukania i się zmiesza to może będzie pamiętać :D

    Współczuję tego faworyzowania wnuków - ja w bliskim otoczeniu mam faworyzowanie dzieci, albo w zasadzie wybieranie tych z drugiego małżeństwa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety po tej wizycie przekonałam się, że T. jest niereformowalna...
      :D Ciekawe jakby się zachowała gdybym tak zrobiła jak piszesz :D już sobie wyobrażam minę
      Faworyzowanie póki co jest tylko dla nas odczuwalne... może z czasem się to zmieni..

      Usuń

Prześlij komentarz