złośliwa wredota a na dodatek jędza

Jakby ktoś nie wiedział jestem złośliwą wredną jędzą.

W ubiegłym tygodniu nagle Małżu zaskakuje mnie tekstem "Może pojedziemy za tydzień w piątek do T" Patrzę na Niego i wnioskuję, że Mu coś się jednak przytrafiło w głowę. Zapomniałam, został z Młodym w domu, no tak ale o co Mu chodzi?

*Kochanie a jak Ty się chcesz tam dostać? Z samochodu nici...?
-Pociągiem.
* No ok. Tylko pamiętasz, że wtedy są urodziny S. 
-Pomyślałem, że wtedy będzie ok.
* A czemu nie tydzień później?
-Wtedy będę brał wolne na Młodego żeby iść na kontrolę i wsiądziemy do pociągu o 14 coś i spoko. 
* A ja się teleportuję? Poza tym kontrolę mieliśmy przełożyć żebyś nie brał wolnego...
- Coś wymyślimy.
* Może serio lepiej w innym terminie....


Pomysł o tyle mi się nie spodobał, że zawsze chodzimy do S. na urodziny - no ale można to zmienić na inny termin. Dwa, że założył, że ja mogę wziąć wolne - a akurat nie mogę bo mam szkolenie na które jestem wpisana już ze dwa tygodnie. Trzy, że jakoś T. nie chce się przyjechać choć wciąż mówi, że siedzi w domu i nic nie robi. Nawet nie jechałaby sama co wcześniej było argumentem, że kto jej pomoże torbę nieść. Trochę mnie to zezłościło. Po jakimś czasie wyszło o co chodzi. Sister dzwoniła żebyśmy tam pojechali bo przecież pociągiem można a Ona tam nie będzie co tydzień... A no można, wszystko można, tylko tak, żebyśmy oboje dali radę. Chciałam być złośliwa ale się ugryzłam. To nic nie zmieni a niepotrzebnie rozpętałaby się burza. Poza tym jakoś nie lubię tam jeździć, zawsze jak wracamy Małżu jest tak naładowany emocjami, że czasem trudno z Nim wytrzymać...
Któż Mężczyznę zrozumie?

*****************

Wracamy z miłego wypadu sobotniego do domu. Przed nami  ostatnia prosta, przejść przez "bazarko-ryneczek" i prawie jesteśmy. Młody chce iść sam bez wózka. W sumie i tak wózek miał w sobie nasze całe zakupy więc może i lepiej... Małżu chwyta Dziecię za rękę a Dziecię w ryk i się wyrywa. W końcu mnie dal rękę i powoli człapie popłakując. Nagle na Jego głowie widzę czyjąś dłoń . Zdziwiona ( bo Małżu przed nami) obracam głowę, a tam jakaś starsza kobieta próbuje głaskać Młodego, że już dobrze wszystko dobrze. A czemuż tak dziecko płaczesz... itd. No coś mnie cisnęło. Powiedziałam Pani kilka "miłych" słów oczywiście cenzuralnych, przecież dziecko słucha... kiedy ja się taka zrobłam? Może to Macierzyństwo tak zmienia

*****************

W niedzielę wpadli do nas goście. Młody spał. Jak się obudził oczywiście przytulanki ze mną musiał uskutecznić... trzymam Go takiego przytulonego i słyszę fragment rozmowy przy stole.
*  Takiemu dziecku nie ma co tłumaczyć, nie zrozumie.
- To ciekawe...
* No na serio On nie rozumie po co się męczyć. Trzeba odwracać uwagę
- Jakoś nie zauważyłem tej metody u Ciebie.
* Nie? Przecież jak przykładowo się dziecko wywróci to mówisz Mu, że zajączka złapał i dziecko zapomina, no przecież tak robisz?
- Sęk w tym, że tak nie robię.
* Dorosłego robisz z takiego malucha jak można (foch)

Kurtyna



Komentarze