koniec z karmieniem
Upalnie się zrobiło... ledwo człowiek się obróci to już cały mokry. Zupa gorąca, tyle co ugotowana nawet nie paruje... Młody śpi, a ja z kotem odpoczywam. Czy ja dobrze napisałam??? Odpoczywam. Tak, znam takie słowo ;) Ostatnie dni były pełne bo goście, bo to i tamto jeszcze. Dziś w końcu usiadłam i siedzę. Kot wygrzewa moje kolana jakby była zima, a nie 35 stopni w cieniu, no ale cóż w końcu usiadlam więc korzysta.
Garść faktów z ostatnich dni:
Młody przestawił się w zupełności na mleko na receptę, więc od tygodnia nie karmię.
Kompoty z czereśni zrobione, czekają na miejsce w piwnicy :)
Małżu regularnie wraca do domu ok 16:15 (huraaaaaa!)
Przeziębiłam się na maksa ale jeszcze jak Matka Polka daję radę ;)
Jak się z tym wszystkim czuję?
Bardzo się cieszę, że popołudniami mam Małża w domu. Muszę się tylko nauczyć jak Go wykorzystać :P ;)
Poza tym wczoraj odkryłam jak dobry jest ser żółty (!) Już zapomniałam jak smakuje ;) i taaaaakie odkrycie zrobiłam, że cały zjadłam :D dobrze, że to było tylko kilka plasterków bo chyba cały dzień bym podjadała ;) Koniec karmienia piersią oczywiście ma też inne wymiary ( nie tylko jedzenie sera:P )... Przyznam, że już męczyło mnie karmienie i uważanie na dietę. Każda krosta czy suchy placek sprawiał, że analizowałam co jadłam ja, później co jadł Mlody w efekcie czego i tak się obwiniałam, że to moja wina. Oczywiście lekarka twierdzi, że źle robię bo odporność dziecka... ale wszystko ma swoj koniec i co Mu z mojego karmienia jak będę nieustannie się dołować... Czuję, że odetchnęłam w tej materii nie tylko psychicznie ale i fizycznie- mam więcej sił a to się też liczy. Mimo wszystko po 9,5 miesiąca trudno było mi powiedzieć koniec ale uważam, zei tak długo dałam radę i jestem z siebie dumna :) z resztą Małżu też jest ze mnie dumny.
Tak miło zakończę na dziś :)
Garść faktów z ostatnich dni:
Młody przestawił się w zupełności na mleko na receptę, więc od tygodnia nie karmię.
Kompoty z czereśni zrobione, czekają na miejsce w piwnicy :)
Małżu regularnie wraca do domu ok 16:15 (huraaaaaa!)
Przeziębiłam się na maksa ale jeszcze jak Matka Polka daję radę ;)
Jak się z tym wszystkim czuję?
Bardzo się cieszę, że popołudniami mam Małża w domu. Muszę się tylko nauczyć jak Go wykorzystać :P ;)
Poza tym wczoraj odkryłam jak dobry jest ser żółty (!) Już zapomniałam jak smakuje ;) i taaaaakie odkrycie zrobiłam, że cały zjadłam :D dobrze, że to było tylko kilka plasterków bo chyba cały dzień bym podjadała ;) Koniec karmienia piersią oczywiście ma też inne wymiary ( nie tylko jedzenie sera:P )... Przyznam, że już męczyło mnie karmienie i uważanie na dietę. Każda krosta czy suchy placek sprawiał, że analizowałam co jadłam ja, później co jadł Mlody w efekcie czego i tak się obwiniałam, że to moja wina. Oczywiście lekarka twierdzi, że źle robię bo odporność dziecka... ale wszystko ma swoj koniec i co Mu z mojego karmienia jak będę nieustannie się dołować... Czuję, że odetchnęłam w tej materii nie tylko psychicznie ale i fizycznie- mam więcej sił a to się też liczy. Mimo wszystko po 9,5 miesiąca trudno było mi powiedzieć koniec ale uważam, zei tak długo dałam radę i jestem z siebie dumna :) z resztą Małżu też jest ze mnie dumny.
Tak miło zakończę na dziś :)
odpoczywaj ile się daj, korzystaj z takich chwil, w koncu przy malym dziecku jest ich tak malo :)
OdpowiedzUsuńGratuluje końca karmienia, ja karmiłam 20 (!) miesięcy i dobrze wiem jaka to ulga.
Korzystam z każdej minuty, a przynajmniej próbuję ;)
UsuńFaktycznie długo karmiłaś w porównaniu do mnie :) pewnie gdyby nie skaza Młodego karmiłabym dalej.
Hihi gratuluje ulgi - ja też ją czuję, bo w zeszłym tygodniu odstawiłam Elę :D Wreeeeszcie się wysypiam w nocy!!! :D Także dobrze cię rozumiem :)))
OdpowiedzUsuń:) nie ma to jak się wysypiać :)
UsuńTobie też gratuluję ! :)
Oj ja też jestem dumna. Domyślam się, że to musi być dla Ciebie niesamowita ulga :)
OdpowiedzUsuńA Małżu po 16 to Skarb :) wiem coś o tym :) Także cieszę się razem z Tobą :)
Odpoczywaj ;)
Cieszę się :) tak to duża ulga :) jedynym problemem z mlekiem jest to, żeby pamiętać o recepcie ;)
UsuńOdpoczywam ile się da :)
Ojej, jakoś tak mi się przykro zrobiło... :P
OdpowiedzUsuńMimo wszystko podziwiam Cię, że tak długo wytrzymałaś... Gdyby okazało się, że Ola ma uczulenie na białko, to ja bym pewnie od razu poległa i przeszła na MM. Nie potrafiłabym przestrzegać diety, bo moja dieta głównie z białka się składa. Nie umiałabym sobie odmówić masła, sera, mleka, jajek, itd. Tak więc wielki szacunek dla Ciebie... :)
Myślę, że może dobrze, że tak to się stało i bez większych komplikacji... bo im dłużej, tym chyba ciężej jest się "rozstać".
Dzięki :)
UsuńTeż się cieszę, że ten etap już za mną i choć trochę żalu było że to już koniec to dieta mnie już złościła a nie o to chyba chodzi.
Z tą długością karmienia różnie bywa ;) ale myślę tak jak Ty :)