marudzenie, narzekanie, straszenie i czarnowidztwo...
Nie wiem jak to jest ale zauważyłam taką tendencję. Jeśli jeden człowiek zacznie narzekać to za chwilę narzeka już całe jego otoczenie... Ostatnio wokól nas plaga... Zaczęło się od tego, że wybraliśmy żlobek dla Młodego, a nie opiekunkę... 99% osób które to słyszą zaczynają nas straszyć co to się tam dzieje i co rusz to problemy. Czasem reakcja na tą wiadomość połączona jest z biadoleniem nad losem Młodego i naszymi nerwami. Jak słyszę "takie to straszne" to czuję jakbym o jakiejś chorobie informowała a nie o tym, że za miesiąc zaczynamy nowy etap - przyzwyczajanie do żłobka. Jak będzie, zobaczymy ale wszelkim malkontentom mówimy, że to nasz wybór i tyle. Opiekunka może i fajna jak się ma z polecenia i ma na to kasę... no ale... Inna sytuacja... T. była w szpitalu na jakichś badaniach. Jak wychodziła dali jej skierowanie do chematologa, że nie do końca ok z krwią i tyle. Rozmowa z Nią była masakryczna... " Będę miała nową przyjaciółkę, białaczkę. Zobaczycie." No...