Ubiegły czwartek. Idę do sklepu z Młodym oczywiście z wózkiem, na chustę za zimno. Wjeżdżam, lista zakupów obejmuje 4 produkty więc szybko załatwię. Jadę między półkami wybieram co trzeba nagle przede mną wyrasta starsza Pani, wózek w poprzek alejki... mówię przepraszam, powtarzam... w odpowiedzi słyszę "Gdzie się Pani pcha z tym wózkiem! Z dziećmi to się na spacery chodzi a nie do sklepu!" po czym odsunęła wózek z zakupami z wielkim ehhh Nie skonentowałam, szkoda... Wczoraj. Jechaliśmy z Małżem i Młodym tramwajem. Nie chcieliśmy czekać na niskopodłogowy 15 minut ale bez problemu razem daliśmy radę wnieść wózek - sama nie dałabym rady... Mamy wysiadać, kilka osób wyszło. Małżu wysiadł żeby chwycić wózek a tu słyszy "przecież ja tu chce wsiąść, jak baba wsiadła z wózkiem to niech się sama męczy"... Małżu ze stoickim spokojem odpowiedział, że jest mężem tej baby z dzieckiem... mina kobiety bezcenna! Poza tym u nas bez zmian. Rzadko jestem jakoś się nie składa...