Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2015

mix

Po pierwsze Małżu dostał nową pracę :) Jesteśmy bardzo zadowoleni bo to dobra zmiana :) Po drugie ostatni Jego czas w starej pracy będzie trudny, szczególnie ze względu na to, że pracuje z dzieciakami już 6 lat... jak się dowiedzą będą przeżywać a On z Nimi. No ale tak to już bywa. Po trzecie i ostatnie w tym temacie... dla mnie też będzie ciężko, bo teraz nie dość że koniec roku to jeszcze dojdzie Mu przekazywanie obowiązków więc o pomocy w domu pewnie mogę zapomnieć i to nie z Jego złej woli. Ostatni czas jest dla mnie trochę kryzysowy. Jak pisałam ostatnio czuję się szczęśliwa jednak to nie zmienia faktu, że odczuwam lekki kryzys. Czuję się bardzo zmęczona ( zapewne przesilenie wiosenne czy coś...) poza tym Małżu mało czasu jest w domu ale wiem, że musi zamknąć jeden rozdział by zacząć kolejny. Jak już jest w domu to jest ok 20. Młody zasypia lub śpi, ja ledwo chodzę więc z naszej rozmowy jest tyle co jak Ci minął dzień... i zasypiam choć mam chęć jeszcze nacieszyć się Małżem. Tr

jestem szczęśliwa

Na poprzednim blogu kiedyś napisałam post który zakończyłam takim zdaniem... "Zamierzam być szczęśliwa, cholernie szczęśliwa!" Kilka dni temu spacerując z Młodym patrzyłam na polanki niezapominajek w naszym parku, na wiewiórki ganiające się wśród gałęzi, słuchałam śpiewu ptaków i nagle /jak u pomysłowego Dobromira ;) / przemknęła mi myśl... "ale ja jestem szczęśliwa"... uśmiechnęłam się do siebie i poszłam dalej :) Nigdy nie myślałam o tym czy jestem szczęśliwa czy nie, co tak na serio mam a czego nie. Mam: *wspaniałego Męża *małego Synka *zdrowie *w miarę "udaną" rodzinę i dobre kontakty *mieszkanie ( choć na kredyt to jednak nasze) *pracę do której mogę wrócić po macierzyńskim (to, że wolałabym ją zmienić to już inna sprawa) *dobrych ludzi wokół .... czego chcieć więcej?? według innych: samochodu, ładnej kuchni, wakacji każdego roku ( najlepiej zagranicą)... itd. Dla mnie to co mam wystarcza do szczęścia! :) Może czasem ktoś wkurzy albo

odwiedziny...

Długo myślałam, czy pisać tego posta ... piszę żeby wypisać moje myśli które kotłując się zatruwają miłe spacery.... W weekend mieliśmy gości... Zadzwoniła siostra Małża ( dalej M.), że chce nas odwiedzić. Pomyślałam, "super :) jeszcze u nas na dłużej nie była." Poza tym ostatnie 2 mce spędziła w szpitalu więc odmiana i towarzystwo i mnie i jej się przyda. Małżu rozmawia, telefon przechodzi w ręce Mamy, widzę mina Mu zrzedła.... Myślę o co tym razem chodzi. Na migi pokazał, że też chce przyjechać. Moja pierwsza myśl - spoko. Małża mina mówiła coś innego... Słyszę jak mówi do telefonu, że Mu się to nie podoba, że tak mówi... Skończył. " Powiedziała mi, że musi przyjechać choć jej się nie chce, bo będzie miała remont w łazience." Kurtyna opadła. Małżowi przykro bo myślał, że zwyczajnie chce wpaść w odwiedziny. Gdyby nie powiedziała, że musi i jej się nie chce to wszystko byłoby ok. a tak nastawienie na wizytę siadło. Przyjechały ok 21 więc Małżu pojechał na dw