wyprawa do...

Weekend spędziliśmy na wycieczkach. Wyjechaliśmy w sobotę rankiem do jednej Babci. Tam pozostaliśmy do niedzieli. Dzień był tak "nudny", że masakra. Oboje z Małżem "chodziliśmy po ścianach"... ale od początku...
Dawno nie byliśmy u tej Babci. Ostatnio widzieliśmy się na Chrzcinach no ale później na Święta Babcia pojechała do młodszego kuzyna na 2 tygodnie więc pomyśleliśmy, że odwiedzimy. Wszystko wyszło spontanicznie, bo mieliśmy do dyspozycji samochód co przyspieszyło decyzję. Sobota rano. Dojeżdżamy na miejsce. Pogoda średnia ale po co nam lepsza? Wchodzimy do domu. U Babci koleżanka... obie do Młodego. Młody w ryk, wytłumaczyłam, że głodny po drodze... Koleżanka poszła. Nakarmiłam Młodego, Małż trzymał do odbicia i uleżenia ...  słyszy.
-No daj mi Go.
- Za chwilę.
-No daj, Babci się boi czy co?
/po kilku minutach Młody u Babci/
- Hopa,hopa hopa...No stawaj na nóżki stawaj
-Mamo ale On nie staje
- Hopa hopa... no dawaj
/Ryk młodego/
Uspokoiliśmy, Babcia od nowa że się chce pobawić. Ok. Fajnie. Pijemy kawę i patrzymy co robi... a Ona bierze i sadza Młodego żeby się bawił.
- Mamo ale On sam nie siedzi.
- E tam gadanie, musi siedzieć.
-Zobacz, że już jest zły i się krzywi, połóż Go i tak się z Nim pobaw.
Babcia kładzie Młodego a On w ryk, bo przecież więcej widział. Normalnie my go kładziemy nawet jak Mu się nie podoba, zabawką odwracamy uwagę i jest dobrze. Babcia na rączki i husiać dziecko żeby się uspokoiło. Młody jeszcze bardziej się rozwył choć trwało to sekundy. Podeszłam i chcę wziąć dziecko a Babcia, że nie ma potrzeby. Postawiłam na swoim że Go biorę i już. Nie dam dziecku się zanosić płaczem ... Uspokajam Młodego i słyszę z pokoju obok.
- G. już stoi i robi hopa hopa.
- Ale ma 5,5 mca to chyba nie za dobrze.
- Ale On się cieszy...
W konwencji bawienie, uspokajanie, spanie i w międzyczasie jedzenie minęło pół dnia. Ząbki trochę wychodzą więc dodatkowo było marudzenia ale w skrajnych chwilach jak widać, że chodzi o zęby mamy żel i pomaga, dzieciak uśmiecha się od razu jak zadziała.
Wieczór Babci znów się zachciało zabaw. Wiedziała, że nie damy jej sadzać, stawiać i tym podobne więc jak tylko zniknęliśmy zrobić kolację słyszymy złość Młodego. Wchodzimy do pokoju a Młody w rękach Babci stopy na podłodze i "ćwiczy chodzenie"... Cholera nas wzięła. Małż skwitował, że DZIECKO TO NIE ZABAWKA. Oczywiście kwiatków było sporo, że Młody nieznośny ( marudził, bo nie mógł zasnąć) albo, że jak się wyśpi to będzie grzeczniejszy...
Rano po śniadaniu mieliśmy jechać, żeby odwiedzić Prababcię. Śniadanie, Młody na macie bawi się, czeka aż spakujemy wszystkie rzeczy... Babcia raz podchodzi...
- No chodź niech Cię jeszcze potrzymam...
Wzięła Małego i ok. Fajnie mamy czas na ogarnięcie się... Zmęczył się, chciał spać, my już gotowi. Młody do polarka. Babcia jeszcze na chwileczkę, na momencik weźmie. Małż pozwolił, w końcu na chwilę może potrzymać, Młody w ryk.
- No co beczysz?No co? .....

KURTYNA

Może po przeczytaniu powyższego stwierdzicie, że narzekam, że przesadzam... może.
Staraliśmy się żeby spokojnie wszystko tłumaczyć dlaczego tak a nie inaczej robimy. 
Tak czy tak jesteśmy zadowoleni z wyjazdu.
U Prababci było zupełnie inaczej. Jakoś normalniej. Nikt nie bawił się dzieckiem. Mogliśmy spokojnie zjeść, porozmawiać, Młody odpoczął, jakoś inaczej było. Prababcia w niebo wzięta. Sama do nas nie przyjedzie, za daleko dla Niej... dlatego bardzo nam zależało na wizycie choć na trochę. Nie chciało się stamtąd wyjeżdżać.

W ramach wylewania żali, pół żartem, pół serio, stworzyłam na stronie głównej nową zakładkę kwiatki na rabatki, czyli co młoda matka usłyszeć może . Co jakiś czas będę dorzucać aktualne kwiatuszki...

Do Was podejdę w najbliższych dniach jak Młody pozwoli.
Ściskamy mocno.

Komentarze

  1. Cieszę się, że mimo tych wszystkich "przygód" z mamą, wyjazd był udany... :)
    Mam nadzieję, że Maluch nie odczuł tego aż tak bardzo źle i nie ma "urazu"? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maluch szybko wrócił do siebie :) ale cieszę się, że jasno zabranialiśmy się nim bawić, poza tym dłużej nie zniosłabym takiego stanu rzeczy...

      Usuń
  2. Ohhh Biedna... Takie uczenie chodzenia i siedzenia na siłę to jakiś koszmar ;) Ale dzielnie to przetrwaliście. Dobrze, ze summa summarum weekend się udał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas właśnie najbardziej wkurzało że dziecko musi siedzieć, stać itp. W sumie to nic nie musi ;)

      Usuń

Prześlij komentarz