eko

Od jakiegoś czasu przymierzałam się do napisania posta o moim spojrzeniu na eko życie...

Pranie, sprzątnie...
Jakiś miesiąc temu zakupiłam kule do prania. Oczywiście opakowanie było opisane jako eko bo jakżeby inaczej skoro mam wrzucić te kule do prania nie dodawać detergentów i zwyczajnie włączyć pralkę. Tak tez zrobiłam i robię nadal. Na różnego typu forach wyczytałam, że czasem trzeba dodać trochę detergentu jak są jakieś większe plamy. Początkowo nie dodawałam w ogóle nic i ta dam ! pranie było w 99% czyste nie licząc mocno brudnych skarpetek czy śladów po pisaku na ubrankach młodego. Pranie pachnie lekko cytrynowo - całkiem spoko jak na wydatek rzędu ok 30 zł. Kule maja starczać na jakieś 1000 prań. Zobaczymy.
Mimo pierwszego zachwytu widzę, że czasem muszę dodać płyn do prania choćby dla tego, że plamy po dezodorantach nie schodzą  - przy kapsułkach tez nie zawsze schodziły.  Poza tym jednak wybrudzone ubranka Młodego wymagają trochę więcej niż same kule.
Tak czy tak jestem pozytywnie zaskoczona bo teraz mamy jeden płyn do prania który czasem dodaję jego zużycie jest o wiele mniejsze bo dodaje 1/3 tego co wcześniej i to nie do każdego prania. Poza tym Młodego nie uczula - i to jest dla mnie największa zaleta. Wcześniej niestety co by to nie było poza dzisiusiami itp. wszystko uczulało szczególnie jak się spocił. W sumie to był główny powód moich poszukiwań związanych z praniem....
W pozostałej kwestii raczej pozostaję wierna chemii. Niezależnie czy chodzi o sprzątanie czy o zmywarkę.

Jedzenie...
Tu jest w sumie od zawsze wiele "ale" ze strony wszystkich wokoło. Od urodzenia Młodego wciąż słyszałam, trzeba Mu kupić ekomarchewkę, ekokurczaczka, ekokróliczka, ekojabłuszko... Słoiczków nie kupowałam bo nie. Później wyszła alergia więc tym bardziej wolałam sama zrobić jedzenie Młodemu. Nie kupowałam nic na targach pietruszkowych. Ekomarchewka z takowego targu tak Młodego uczuliła że nie skomentuję. Zsiadłe mleko od krówki miało mniej uczulać ( z zalecenia lekarza)... no nie prawda, żeby nie powiedzieć inaczej.  Rozumiem powód kupowania "od chłopa", doskonale rozumiem pod warunkiem, że znamy tego człowieka w taki czy inny sposób mamy do niego zaufanie i nie wciśnie nam kitu, że "bez chemii". Wybrałam rozwiązanie inne. Kupowałam warzywa na naszym targu i było ok. Panie mnie znają i czasem mówiły jak dla dziecka to ja radzę to nie tamto. Jak chodzi o mięso to późno je wprowadziłam i daję Mu to co my jemy druga kwestia, że to raczej nie jest jego ulubione jedzenie ;) Owoce i np. dynię czy cukinię mamy od dziadków - więc to co sezonowe jest raczej eko. Czasem zdarzy się nam dać Młodemu parówkę - w końcu o jest coś ze sklepu co może zjeść - oczywiście nie każdą bo jajko albo mleko ale mamy "swoje" i czasem je zjemy. Nie wpadam w paranoję. Piekę ciasta i daję cukier. Młody umie powiedzieć dość - cale szczęście ;)

Tablety, komórki i telewizory...
Komórki oczywiście młody nie ma, rodzice czasem bawiąc się w chińczyka pokazują Mu ten sprzęt i na tym się kończy. Tableta nie zna - dzięki Bogu. Jedyne co to telewizor. Mówią, za mały, za wcześnie bla bla bla... może i tak ale to nasz jedyny póki co sposób na zrobienie inhalacji bez wrzasku. tak się zaczęło i trwa. W nagrodę później jeszcze chwilę oglądamy razem, albo puszczamy piosenki i wyłączamy po max 30 minutach. Często sam pokazuje na ekran i macha "papa". Telewizji przy Młodym nie oglądamy. To raczej był sposób Babci ale jej wybaczam jakoś musiała sobie poradzić z Młodym te 10 minut choć On ponoć zrobił "papa" i poleciał w drugą stronę.

Takie to przemyślenia na początek tygodnia :)


Komentarze

  1. Nigdy nie byłam zwolenniczką eko produktów. Moim zdaniem to w dużej mierze czysty marketing. Poza tym dziecko i jego organizm musi nauczyć się funkcjonować w naszym świecie, niestety którego częścią jest różnego rodzaju chemia także obecna w jedzeniu. Ja dawałam słoiczki, dopiero później gotowałam, ale od kilku miesięcy syn je dokładnie to co my. Jeśli jest robione z głową, to będzie zdrowe :-)

    Kulek do prania nie próbowałam, może kiedyś ;-)

    A jeśli chodzi o różnego rodzaju elektronikę, to staram się wypośrodkować. Ale jednak ze wskazaniem na ograniczenie. Trochę ponad rok to trochę za mało na oglądanie tv, ale z drugiej strony nie kręci to Franka. Jedynie piosenki z yt, za to dałby się pokroić. Za tabletem czy telefonem się nie trzęsie, bo są one z nami na co dzień, nie jest to dla niego atrakcyjna rzecz. Ale w ekstremalnych sytuacjach piosenki z yt są niezastąpione :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę o tym eko produktach. Coś ludzie musza wymyślić żeby sprzedać ;) poza tym faktycznie lepiej jeść razem i wtedy wszystkim na dobre wyjdzie - też tak robimy :)
      U nas w sumie z tym telewizorem to chyba źle napisałam - inhalacie odbywają się przy piosenkach / krótkich bajkach z yt - za to tez nasz Młody da się pokroić ;) dzieci jednak są podobne :)

      Usuń

Prześlij komentarz