wyżalić się czasem trzeba...

W zasadzie to nie chce mi się pisać ale uznałam że jak się wyżalę to będzie mi lepiej.
Młody w końcu zasnął... Kolejny tydzień spędzamy w domu bo jednak nie chce Mu nic przejść. Na dodatek pojawiły się świsty w oskrzelach więc niezbyt dobrze. Wieczór zaczynamy inchalacje z nadzieją że coś pomoże. Przez ta sytuację czuję się jak księżniczka w wieży... piękna pogoda a ja oglądam ją zza okna i  mam dość. Młody łatwy w obsłudze nie jest bo wiadomo jęczy bo katar, kaszel i tego typu atrakcje. Wszystko źle, zupy ble woda ble ... Masakra.
Na dodatek wyrzucam sobie, że w ubiegłym tygodniu będąc u alergologa nie postawiłam na swoim i nie poprosiłam o receptę bo już wtedt Pani stwierdziła, że powinien mieć chyba inny lek bo to i tamto... ale skoro miałam oddać w przychodni wyniki to ona się nie będzie mieszać. Nasza Pani D.  zbagaelizowała to co mówiłam o Młodym i stwierdziła, że musi zwyczajnie wydobrzeć. Ja dałam się ugłaskać i twardo dawałam syropek łagodzący... Jasne że wydobrzeje ! Wydobrzał aż do gorączki... więc zmieniłam lekarza. Ten złapał się za głowę. Wczoraj idę do kontroli od 15 ma być lekarz. Czekam przy okienku jest 14:45 Pani nie ma więc rozbieram Młodego żeby się nie zagrzał... Przychodzi: Nazwisko. Karta wyjęta, ale proszę wyjść z dzieckiem i przyjść po 15! Tu nie wolno czekać. (yyyyy??!!!) Teraz są dzieci zdrowe. Proszę na murku poczekać przed przychodnią. Szczęka mi opadła. Jest jakieś 10 minut do 15 a ja mam ubierać chore dziecko i stać przed. Wściekła na maksa, ze łzami w oczach ( bo już nerwów przez te choroby nie mam) posadziłam Młodego na małym stoliku i wciskam Mu łapki w kurtkę bo przecież Pani stoi i patrzy czy wychodzę. Młody w ryk wywija się, bo ja też wściekła. W końcu słyszę z plecami. No niech już Pani tu zostanie z boku. Nie powiem co pomyślałam. Jak zazwyczaj jestem spokojna myślałam, że zabiję kogoś. Nawiasem móiąc nie tylko ja zostałam tak potraktowana. Facet z dzieckiem przyszedł za 14:55 też Mu kazała wyjść, tym razem inna Pani. Później wywiązała się między nimi sprzeczka, że miały drzwi pilnować...

/kurtyna/

potrzebuję urlopu od zaraz

Komentarze

  1. Ojjj lekarze :/ a ta akcja z wychodzeniem, wtf... Przecież dzieci zdrowe i chore się w innych pomieszczeniach trzyma, a nie drzwi pilnuje od-do. Co za pomysł, choremu dziecku kazać czekać na zewnątrz... No nic, oddychaj i nie przejmuj się, grunt żeby mały wyzdrowiał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jakaś masakra w tej przychodni...
      Oddycham i czekam na to zdrowie Młodego...

      Usuń
  2. Nie no masakra jakaś... Kto takie rzeczy wymyśla...
    Rany... zdrówka dla Młodego i sił dla Ciebie ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Co za chora polityka. Powinny być osobne wejścia, przecież ten syf chorobowy unosi się w powietrzu... :/ Oj nie dziwię Ci się, chyba bym je wszystkie w kosmos wystrzeliła!!
    Jak mały nie ma gorączki to możesz spokojnie chodzić na spacery... wbrew pozorom dziecku na świeżym powietrzu o wiele lepiej się oddycha, zwłaszcza przy katarze... tylko warunek taki, że bez gorączki i żeby nie było bardzo wietrznie.
    Zdrówka Kochana zyczę dla synka! My już ponad 2 tygodnie bujamy się z katarem... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie nie ma osobnych wejść (!) Nie wiem czemu...
      Młody gorączki nie ma więc teraz jak jest ciepło to z drżeniem na spacer na 30 minut wychodzę bo cieplej czasem na zewnątrz... Boję się tylko żeby z oskrzeli na płuca nie poszło...
      U nas łącznie już 4 tydzień się zaczyna przez jedną złą diagnozę.
      Dzięki Wam też dużo zdrowia !!!!

      Usuń

Prześlij komentarz