podsumowanie tygodnia

Na samym początku przepraszam wszystkich, że tak rzadko do Was zerkam, jakoś czasu nie starcza a czasem zerkam do Was, przeczytam ale nie zawsze coś napiszę. Na Wasze komentarze u mnie czasem nie mam jak odpowiedzieć również, więc odpowiem krótko w tej notce.
***
Chrzest
Nic się nie posunęło. Skłaniamy się do weekendu w okolicy 6 stycznia - co wyjdzie zobaczymy. Chrzestnych póki co brak.
***
Odwiedziny.
Faktycznie w moim Małżu obudził się instynkt chronienia Rodziny czy jakkolwiek to nazwać... Odwiedziny były dziwne ale szybko zapewne się nie powtórzą więc mam spokój wewnętrzny, że nie dałam się sprowokować. No dobrze może raz. Podczas roznowy o Chrzce powiedziałam, że na takich imprezach się nie pije alkoholu - wywołało to falę komentarzy ale ja swojego zdania nie zmieniam.
***
Lekarze i badania.
Bardzo bałam się usg główki wyobrażałam sobie różne rzeczy ( jak to przewrażliwiona matka) szczęśliwie z mózgiem wszystko dobrze, z bioderkami też. Dziś Pani neonatolog potwierdzila, że Mały jest zdrowy i nieźle rośnie "na piersi". Ma już 5600 -  po Tatusiu tak ładnie waży ;)
Za tydzień szczepienia - chyba 5 w 1 .
***
Małża praca.
Niestety na weekend musiał wyjechać. Jak dziś wychodził aż łzy się w oczach kręciły, że musi pojechać. niby tlko 48 godzin ale mimo wszystko...
Ostatnio mieli w pracy trudną sytuację. Dziewczynka zwichnęła kręgosłup na basenie.  Małżu chodził zły, bo choć nie dotyczyło to bezpośrednio jego to większość dzieciaków ( niemóiąc o rodzicach) obwinia kolegę że to Jego wina. Prawdę mówiąc zajęcia na basenie prowadzi instruktor i ratownik, wychowawca ma za zadanie zaprowadzić na zajęcia grupę, być na trybunach podczas zajęć po czym odprowadzić do ośrodka więc jakby nie patrzeć nie mają racji... mimo wszytsko atmosfera im siadła po tym wypadku...
***
Położna.
Muszę się dziś wyzłościć - wybaczcie. Wybrałam położną środowiskową z ośrodka. Początkowo było dobrze ale jak zaczęła mi smsy pisać o 21.30, że przyjdzie jutro między 10 a 11 to mnie nieźle wkurzała i odpisywałam, że nas nie będzie albo jak ostatnio zapomniałam odpisać bo już prawie spałam to zadzwoniła dnia następnego żeby się umówić "na jutro". Nie byłam dla Pani miła powiedziałam Jej że nie życzę sobie umawiania się z dnia na dzień nawet nie 24 godziny wcześniej. Nie mam dobrych myśli o tej osobie więc skończę bo musiałabym napisać baaaardzo brzydko ;)
***
Trudna sprawa
Kidyś pisałam, że u nas w rodzinie będzie 3 dziecianów z jednego roku. No i jest Kuzynka z lutego i Kuzyn równo miesiąc młodszy od Małego. Czuliśmy że coś jest nie tak. Martwiliśmy się ciszą ze strony Rodziców Kuzyna... Wczoraj rano dostaliśmy maila ze zdjęciami... Urodził się z zespołem downa. Na zdjęciach są uśmiechnięci a z treści czuć rozczarowanie ale i nadzieję ? ( w to głęboko wierzymy )... Posłużyli się poniższym tekstem... i znim Was zostawię ...

"Tekst ten napisała Emily Pearl Kingsley, matka chłopca z zespołem Downa. Od urodzenia poddawała syna wszechstronnej rehabilitacji, sama stworzyła cały szereg ćwiczeń usprawniających a efekty, jakie osiągnęła wzbudziły podziw i uznanie specjalistów.
Często jestem proszona, aby opisać przeżycia związane z pojawieniem się w rodzinie dziecka niepełnosprawnego. Ma to pomóc innym ludziom, zrozumieć, jakie uczucia temu towarzyszą. A więc jest to tak: Oczekiwanie na przyjście dziecka na świat można porównać do planowania wspaniałej, wymarzonej podroży do Włoch. Kupujesz wtedy mnóstwo przewodników i piszesz cudowny plan. Zobaczysz Koloseum, posąg Dawida, popłyniesz wenecką gondolą. To wszystko jest bardzo ekscytujące. Po miesiącach przygotowań nadchodzi wreszcie ten wymarzony dzień, pakujesz bagaże i .... ruszasz w drogę. Kilka godzin później samolot ląduje, a stewardesa wchodząc na pokład mówi: "Witajcie w Holandii". - "W Holandii ?" - mówisz -"Co to znaczy ? Przecież chciałam lecieć do Włoch, powinnam być teraz we Włoszech, całe życie marzyłam aby zwiedzić Włochy !" -"Nastąpiła niespodziewana zmiana planów. Wylądowali Państwo w Holandii i musicie tu już zostać. Nie ma powrotu." A więc musisz tu wysiąść, kupić nowe podręczniki, nauczyć się całkiem nowego języka. Ale, z drugiej strony, spotkasz tu ludzi, których w innym przypadku nie miałabyś możliwości poznać. Fakt, to całkiem nowe miejsce. Z pewnością inne niż Włochy, może mniej atrakcyjne i pociągające ale gdy już tu jesteś, wciągniesz pierwszy haust powietrza i rozejrzysz się dookoła zaczniesz nagle zauważać, że w Holandii są oryginalne wiatraki, rosną łany przepięknych tulipanów i że to z Holandii, a nie z Włoch pochodzi Rembrandt. Gdy inni, których znasz będą wyjeżdżać i wracać z "twoich" wymarzonych Włoch, ty przez resztę życia będziesz mówić: "Tak, to tam właśnie miałam pojechać, tam planowałam być". I żal z tym związany pewnie nigdy nie minie gdyż utrata marzeń jest najbardziej bolesna. Lecz jeśli spędzisz całe życie opłakując fakt, że nie dane Ci było dotrzeć do Włoch, nie dostrzeżesz w pełni jak pięknym krajem może być Holandia."

Komentarze

  1. a wiec po kolei
    Chrzest - wydaje mi się, ze to lepszy termin niż swieta, ale oczywiście to Wasza decyzja
    Odwiedziny - i bardzo dobrze, jak ktoś kogos odiwedza to powinien się dostosować do gospodarza, a nie odwrotnie, szczególnie gdy gospodarzem jest noworodek
    Lekarze - ciesze się, ze wszystko ok, mamuśki już tak maja, ze niepotrzebnie się nakrecaja i snuja dziwne wizje :P
    Polozna - to faktycznie nieciekawie trafilas, ale pewnie niedługo nie będziecie się z nia spotykać. A może już się nie spotykacie. Nasza była fajna, bo to nasza dawna sasiadka :)
    A co do Kuzyna, to przykre, że jest chory, ale Jego rodzice faktycznie musza teraz patrzeć na swiat z perspektywy "jak fajnie jest być w Holandii". Inaczej się nie da. Tekst - cudowny...!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejno odpowiadając ;)
      Trochę mnie zainspirowałaś tym terminem i tak może się uda zależy głównie od Parafii my chodzimy do Kaplicy filialnej bo mamy dwa kroki i Ksiądz jest nie zawsze 'nasz' wiec nie umiał powiedzieć nic na taką perspektywę do przodu... jedno jest pewne Święta odpadają.
      Goście nie mieli wyjścia, Małżu do mnie się śmiał że jak będą za wcześnie to ich nie wpuści ;-)
      Przy poerwszym dziecku wszystko jest nowe więc i strachy są wielkie ;) ziarenko piasku jest jak góra lodowa : P
      Z położną wyszło jak wyszło...
      A co do ostatniego... cała rodzina musi się z tym uporać, bo o ile młodsze pokolenie ma większą wiedzę i wie że teraz można szukać pomocy i mieć realne wsparcie to dla starszego pokolenia to tragedia. Mamy tylko nadzieję że zamiast stale mówić o krzywdzie zwyczajnie wesprą Rodziców w tym w czym będzie potrzeba pomóc... My przynajmniej tak zamierzamy zrobić...

      Usuń
  2. Cieszę się, że synek tak pięknie i zdrowo rośnie... :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz