skrót

Dawno nie pisałam, ale to chyba zrozumiałe... W głowie oczywiście tworzyły się posty ale jakby czasu braowało na napisanie czegokolwiek. Nie oznacza to jednak, że nie czytam Waszych blogów - to akurat mi się zdarza i choć nie komentuję bo ktoś coś i już zapomniałam co miałam napisać.

Co u nas?
Mały rośnie. Jutro idziemy pobrać krew, żeby sprawdzić czy zeszła żółtaczka - naszym okiem tak no ale wiadomo, badania to badania. W piątek mamy kontrolę u neonatologa - skierowanie ze szpitala na usg przezciemiączkowe przez poród. Liczę, że wszystko będzie dobrze. Zaplanowane mamy jeszcze usg stawów biodrowych, małemu coś przeskakuje w biodrze więc też szpital nas kierował, ale to dopiero w listopadzie.  Przed nami jeszcze wypad na szczepienia ale to już inna bajka.
Dni mamy pełne. Niczego innego się nie spodziewaliśmy. Mimo to udało mi się (dzięki Małżowi) wybyć dziś do fryzjera z czego jestem usatysfakcjonowana :) pół włosów mniej. Pani która mnie obcinała śmiała się, że więcej włosów będzie na podłodze niż na głowie, ale tak miało być. Chciałam coś zrobić z włosami, Małżu podpowiedział (tak, tak! ) pomyślałam dookreśłiłam i wyszło ;)
Ostatnio zaliczyłam klęskę naleśnikową. Małż poszedł pierwszy dzień do pracy a ja matka karmiąca miałam sobie tylko należniki zrobić - zawsze mi wychodzily najlepiej z całej rodziny. Teraz chyba nawet należnik nie był w moim zasięgu. Wszystkie się składały przy obracaniu a w smaku przypominały macę :D ... no comment...;)
Rodzina jak to rodzina - podzielona na dwa: entuzjastów i pesymistów. Entuzjaści jak wiecie ochy i achy i umiarkowanie w doradzaniu. Pesymiści - od początku zdania zakładają, że sobie nie radzimy i jest tragedia, kończąc zdanie dodają, że trzeba to przeżyć. Nie komentuję więcej bo i po co. Miał być osobny post o tym ale nie ma i może dobrze.

To tak w wielkim skrócie.
Matka Polka Karmiąca wzywana do podania posiłku .

Komentarze

  1. ciesze sie, ze wszystko Wam sie uklada. Trzymam kciuki, zeby badania wyszly bezproblemowo. Najgorsze sa podobno pierwsze trzy miesiace, choc prawde mowiac jakos tego nie odczulam. Kwestia wskoczenia na tory nowej rzeczywistosci i wszystko da sie zorganizowac i ogarnac.
    Pesymistow z Waszego otoczenia nawet nie bede komentowac, bo i po co... szkoda slow.
    My jutro wybywamy na szczepienie... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas z każdym dniem jest lepiej, nabieramy wprawy i przyzwyczajamy się do nowości. A pesymistom mówimy nie ;)
      Jakie szczepienia wybraliście?

      Usuń
    2. my wybralismy szczepionke 5w1 i Junior zniosl ja bardzo dobrze, nie mial zadnych reakcji po szczepionce, zadnej goraczki, byl spokojny, nic mu sie nie dzialo. Zadnych innych dodatkowych nie bralismy. Wczoraj bylismy na szczepieniu odra-swinka-rozyczka. Balam sie tego szczepienia, bo slyszalam, ze dzieci roznie je przechodza, ale poki co jest ok, nic sie nie dzieje.
      A Wy jakie wybieracie?

      Usuń
    3. Nie wiemy co wybrać. Koleżanka która jest pielęgniarką też szczepi 5 w 1 po rozmowie z Nią rozważamy też taką opcję plus rotawirusy,ale to akurat przez pracę Małża.

      Usuń
    4. Ja się zastanawiam nad refundowanymi a 5w1... i jeszcze nie podjęłam decyzji, na szczęście mam jeszcze ciut czasu... :)

      Usuń
  2. A pewnie, że dobrze... nie warto sobie zawracać głowy takimi głupimi uwagami... Oczywiście, że mogą bywać dni, kiedy wydaje się, że człowiek sobie rady nie daje... no przecież to przewrócenie życia do góry nogami... i czasem nie jest się w stanie samemu wszystkiego ogarnąć, ale to nie oznacza, że tak jest na co dzień :) Każdej z nas zdarzają się gorsze dni, ale to nie znaczy, że sobie nie radzimy ;)
    Mam nadzieję, że badanka wyszły dobrze i bilirubina spadła? :)
    P.S. Na jakie szczepionki się zdecydowaliście?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę. Każdy dzień jest inny starmy się jak umiemy wszystko ogarniać jak najlepiej i myślę że idzie nam całkiem nieźle :)
      Wyników jeszcze nie znamy ale pobieranie krwi przez personel to była masakra, chyba noworodki to dla nich czarna magia... :/
      Szczepionek jeszcze nie wybraliśmy...

      Usuń
  3. nie ma co marudzić, wystarczy, że inni sobie pomarudzą;) a naleśniki... no cóż, od czasu do czasu musi coś nie wyjść, bo byśmy byli za-idealni :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że nie ma co marudzić jesteśmy szczęśliwi i to jest najważniejsze :)
      Naleśniki to taki mały wypadek przy pracy ;P

      Usuń

Prześlij komentarz