co mnie wkurza ?

Ostatnimi czasy znów zdarza mi się wkurzać na różne sytuacje, czasem bardzo błahe, czasem ...

* Pierwsza sprawa - od zawsze aktualna - tramwajowe wymuszanie ustąpienia miejsca.
Jadę sobie tramwajem usiadłam (jak się okazało nawet na właściwym miejscu z oznaczeniem kobieta w ciąży). Po kilku przystankach wsiada Pani, nie młoda, nie stara, łapie za uchwyt koło mnie i jedzie. Przestępuje z nogi na nogę, wzdycha i takie tam. Na następnym przystanku zwolniło się kilka miejsc przede mną. Ona stoi i dalej swoje. Więc ja nic sobie z tego nie robiąc jechałam dalej. Owa Pani usiadła gdy ja wysiadłam, dokładnie na tym samym miejscu (choć wokoło dużo było wolnych). Początkowo mnie to zirytowało później doprowadziło do śmiechu - co ludzie mają w tych głowach?? ;)

* Dwa - sprowadzanie mojej pracy w Firmie do parzenia kawy i odbierania telefonów.
Od czerwca ma przyjść ktoś kogo wyszkolę na zastępstwo - wiadomo nie mogę zrobić tak, że wyjdę i nie wrócę jeśli chcę po macierzyńskim mieć punkt zaczepienia. Rozmawiam z centralą Oni ok ok wszystko tak, ale ... przecież nie musisz szkolić za bardzo bo odebrać telefon i zrobić kawę każdy potrafi. Ciekawe (!) czy taka osoba bez pokazania co i jak będzie umiała wymienić dysk w serwerowni, wyjąć zacięty papier z drukarki i wydrukować firmowe dokumenty do różnych instytucji...
Myślałam, że to tylko pojęcie tych co w centrali pracują - bo ja tu oni tam... Myliłam się. Rozmawiam z osobą "od nas" i generalnie pojęcie podobne. Z dodatkową uwagą, no wiesz, ja się nie dziwię, że nie ma wiele osób na zastępstwo bo kto by chciał być recepcjonistką. Pomyślałam oczywiście swoje... a niech im się coś zatnie zepsuje czy nie będą umieli czegoś zrobić...  - i wylazła moja złośliwa natura, choć przyznaję nie było to miłe. Najpierw się wkurzyłam i chciałam przygadać tej osobie, później stwierdziłam, że szkoda stresu.

*Trzy - Małżowe pomysły.
Od jakiegoś czasu przeżywamy oblężenie telefonami od rodziny Małża. Zawsze wszyscy chcą się dowiedzieć jak się mam później może z Nim porozmawiać. Po jednej z takich rozmów przekazałam telefon Małżowi sama udając się na relaksującą kąpiel i do łóżeczka spać. Zasnęłam. Gdzieś tam skojarzyłam, że wlazł do łóżka. Przez mgłę pamiętam że o coś pytał o wyjazd. Rano pytam co chciał bo spałam. Okazało się, że po telefonie stwierdził, że może pojechaliśmy do Niego co domu rano w sobotę a w niedzielę wrócimy. Radość moja była tak "wielka", że nawet ocean przy tym to kropelka... Prawda, nie byliśmy tam od Bożego Narodzenia. Proponowałam inne terminy - pojedźmy mamy więcej czasu. W weekend miałam iść na zakupy znaleźć spodnie do chodzenia gdziekolwiek bo powoli nie mam co zakładać, bo jak nie zapnę się do końca to mi spadają, no i buciki na moje kacze stopy kupić, a i Małżu miał sobie zrobić zakupy... Nie powiem zirytowało mnie to, ale zobaczymy co z tego będzie...

Cierpliwości przybywaj hurtem!

Komentarze